Pistolet maszynowy „pepesza” to jedna z ikon II Wojny Światowej związanych z Armią Czerwoną, która stała się, obok kultowego czołgu T-34 znakiem rozpoznawczym sił zbrojnych Związku Radzieckiego. Pepesza, podobnie jak T-34, była mało skomplikowana oraz tania w produkcji, odporna na trudne warunki i kiepskie traktowanie. A przy tym była to broń naprawdę skuteczna.
Sowieci początkowo nie byli przekonani do pistoletów maszynowych. Podejście to zmieniła wojna zimowa z Finlandią, przełomu 1939 i 1940 r. Szeregi Armii Czerwonej były dziesiątkowane przez Finów, umiejętnie używających pistoletów maszynowych Suomi KP-31. Rosjanie mieli co prawda swoje PPD-40, ale w trudnych zimowych warunkach broń ta była bardzo zawodna. Szybko podjęto więc decyzję o zaprojektowaniu i wyposażeniu armii w nowy pistolet maszynowy. Konkurs wygrał pistolet maszynowy zaprojektowany przez Gieorgija Szpagina, który do rąk żołnierzy trafił jako Pistolet Pulemiot Szpagina wzór 1941, w skrócie PPSz-41, a potocznie pepesza. Niski koszt produkcji uzyskano dzięki stosowaniu tłoczenia na zimno. Konstrukcja broni była też dość prosta, ale przy tym bardzo wytrzymała. Choć czasami jakość produkcji mogła pozostawiać wiele do życzenia, broń działała znakomicie i nie mogła powstydzić się swoich osiągów. Ładowana była nabojem kaliber 7,62 mm, który dzięki zastosowaniu długiej łuski osiągał dużą siłę rażenia. Wrażenie robi też szybkostrzelność tego pistoletu, która mogła dochodzić do 1000 strzałów na minutę, choć między poszczególnymi egzemplarzami mogły występować znaczne różnice. Broń była wystarczająco precyzyjna, choć w przypadku pistoletu maszynowego to nie celność jest największym atutem. Pepesza dawała więc znaczną siłę ognia i oferowała dużą szybkostrzelność, a przy tym była niezawodna i łatwa w obsłudze. Ponadto jej produkcja była tania i stosunkowo prosta. Innymi słowy, pistolet maszynowy idealny. Owszem, pepesza mogła być nieco toporna, ale robiła dokładnie to, co do niej należało. Była konstrukcją na tyle udaną, że żołnierze Wermachtu, który najechał Związek Radziecki, chętnie korzystali ze zdobycznych pepesz, zwłaszcza, że pasowała do nich i niemiecka amunicja.
Największą chyba bolączką pepeszy (poza topornością i jakością wykonania) był magazynek. Początkowo stosowano duże magazynki bębnowe, które nadawały pepeszy charakterystyczny i rozpoznawalny wygląd. Magazynek taki mieścił 71 nabojów, był jednak dość skomplikowany w produkcji i trudny do załadowania. Dość szybko wprowadzono więc prostsze magazynki łukowe, mieszczące jednak tylko 35 nabojów.
Analogię do wspomnianego na wstępie czołgu T-34 można ponownie odnaleźć, jeśli chodzi o masowość produkcji. Gdy T-34 dosłownie zalały pola pancernych bitew, pepesze szerokim strumieniem płynęły do żołnierzy piechoty. Stopniowo w każdej kompanii zaczęto tworzyć plutony fizylierów, wyposażone właśnie w tę broń. W zależności od źródła, można znaleźć informację, że wyprodukowano od 5 do 6 mln sztuk pistoletu maszynowego PPSz. Jego historia nie zakończyła się bynajmniej na II Wojnie Światowej. Pepeszami walczono w Korei, Wietnamie, Afganistanie i Afryce. W pepesze wyposażono również Wojsko Polskie, a od lat pięćdziesiątych w Radomiu prowadzono nawet ich produkcję.
Pistolet maszynowy PPSz-41 przeszedł do historii jako jedna z lepszych konstrukcji tego typu w tamtym czasie. A fakt, że wyprodukowano tej broni tak wiele, sprawił, że stała się ona ikoną II Wojny Światowej. Do dziś sylwetka pepeszy z charakterystycznym magazynkiem bębnowym jest łatwo rozpoznawalna.